
W dniach 6-10 czerwca 2011 r. dzieci z klas 3, 4, 5, i 6 wyjechały na "Zieloną Szkołę". Poniżej wspomnienia uczestników.
6 czerwca o godzinie 8.00 rano, żegnani przez rodziców, ruszyliśmy po przygodę do Szklarskiej Poręby. Po dziewięciogodzinnej podróży dotarliśmy na miejsce. Najbardziej ekscytujący był koniec trasy, kiedy to autokar poruszając się wąskimi i stromymi uliczkami dowiózł nas do pensjonatu „Roksana”. Kierowca musiał się wykazać nie lada umiejętnościami, a my mocnymi nerwami. W pensjonacie powitali nas gospodarze i mogliśmy rozlokować się w swoich pokojach. Po zakwaterowaniu zeszliśmy na kolację do pięknie urządzonej w starym stylu jadalni. O godzinie 22.00 opiekunowie zarządzili ciszę nocną. Ale nie była to spokojna bardzo noc, bo nad Szklarską Porębą przechodziła burza. Wtedy najbardziej oblegany był pokój wychowawczyń, które musiały uspokajać i usypiać najbardziej bojących.
Następnego dnia rano, zaopatrzeni przez opiekunów w picie i jedzenie, ruszyliśmy zdobywać Śnieżkę. Droga biegła cały czas pod górę i wszyscy dostali zadyszki. Ale stosując się do rad przewodnika – krótki krok i miarowy oddech – szybko wróciliśmy do formy. Po drodze podziwialiśmy przepiękne widoki Karkonoszy, a „szalejący fotoreporter” Marian Nowakowski robił wszystkim zdjęcia. W mijanych schroniskach mogliśmy chwilę odpocząć. Najbardziej fascynujący był odcinek trasy, kiedy musieliśmy iść po dużych kamieniach. Z jednej strony mieliśmy strome ściany gór, a z drugiej zbocza porośnięte roślinnością górską. Na ostatnim postoju, tuż przed Śnieżką, 14 osób „wymiękło”. Chyba wystraszyli się widząc kręte podejście na szczyt . Zostali więc w schronisku, a reszta ruszyła dalej. Nikt jednak nie wiedział co nas jeszcze czeka. Nikt nie wiedział, że drogę powrotną pokonamy nie pieszo, a wyciągiem krzesełkowym. Dobrze, że na stację wyciągu wpadliśmy w ostatniej chwili i nie był czasu na strach. Później na dole wszyscy opowiadali sobie wrażenia z jazdy. Przyszedł też czas na kupowanie pamiątek. Wszyscy oblegali sklepiki z upominkami i wychodzili z różnymi, nieraz dziwnymi i nikomu nieprzydatnymi rzeczami. Ale cóż, taki zwyczaj każdego wycieczkowicza.
Trzeci dzień to Wrocław. Trochę spóźnieni, bo po drodze zatrzymała autokar Kontrola Transportu Drogowego, spotkaliśmy się z przewodnikiem, który pokazał nam najciekawsze miejsca starego Wrocławia. Nasz Marian wszystko skrupulatnie fotografował.
Ostatni dzień zostawiliśmy na zwiedzanie Szklarskiej Poręby i wydawanie reszty pieniędzy. Poszliśmy więc znowu w trasę, tym razem w kierunku Wodospadu Kamieńczyka. Po drodze kusiły stragany z pamiątkami, ale tam zatrzymywali się tylko ci, którzy mieli jeszcze pieniądze. Po zejściu do miasta poszliśmy do Centrum Rozrywki Rodzinnej, gdzie zjeżdżaliśmy na kolejce grawitacyjnej. I znowu było kilka osób, które się bały, ale kiedy zobaczyli, że nikomu nic się nie stało, przełamali swój strach.. Dzień i Szklarską pożegnaliśmy ogniskiem.
W drogę powrotną ruszyliśmy o godzinie 9.00 rano, zaraz po śniadaniu, i przed 19.00 każdy mógł rzucić się w ramiona stęsknionych rodziców.
|